Wojtek Staroniewicz i jego kompani, swoim wehikułem zabierają nas do krainy powiewającej ciepłem i kurzem Afryki i nadmorską, bałtycka bryzą. Znakomity saksofonista od lat kontynuuje swój projekt, osadzony w rytmie Czarnego Lądu, zarówno strukturami harmonicznymi jak i metrycznymi, przy wtórze stosownej instrumentacji, zapraszający do intelektualnej zabawy w konwencje. Jego muzyka, to synergia stylów, zacieranie granic między tym co pojmujemy jako polski nurt europejskiego jazzu a tym, co sprawia, że mówimy, iż jazz wyszedł z Afryki z absolutną słusznością cytatu z Pharoaha Sandersa: „Our Roots began in Africa”.
Formuła takich tematów jak „Oyi” i „Ifunanya” to emanacja fascynacji lidera muzyką afrykańską. To melodyjność, wspaniale wpisująca każdy z tematów w rytmiczną ornamentykę. Najbardziej tutaj zachwyca, świetne rozpisanie ról na poszczególnych aktorów tego spektaklu, którzy wybornie realizują wizję reżysera. Nie do przecenienia jest empatia, która łączy dwóch speców saksofonu tenorowego – mowa o tandemie Stroniewicz-Dyakowski, którym w czteroosobowej sekcji dętej wtórują Janek i Herbasz. Ich gra ma naturalną, męską siłę, ma to coś co wryło się tak mocno w jazz w afrykańskich fraza Johna Coltrane’a. Nie ma tu ani jednej nuty mizdrzącej do słuchacza. Warto posłuchać Komedowskiej Crazy Girl aby zdać sobie sprawę ze wspólnego mianownika między tym co z okolic równika a tym co z naszej szerokości geograficznej – trójdzielności metrum.
Ważną rolę w tym wszystkim pełni wibrafon Dominika Bukowskiego. Im dłużej słucham tego grania, tym mniej mam wątpliwości – dlaczego wibrafon a nie marimba? Wibrafon to jednak technologia, drewno marimby powiewa lasem. Gdyby Staroniewicz chciał marimby, to zapewne takie zlecenie przekazałby Dominikowi. Bo jak znam naszego tenorzystę, zawsze cechował go dobór kompetencyjny, dopasowywał artystów do pomysłów. Stąd obecność Larry Okey Ugwu, który daje nam to coś, co Himilsbach nazywał wprowadzeniem elementu baśniowego do prozy życia. Chodzi o tę oczywistość i nieoczywistość jednocześnie. Pasję i autentyzm ponad wyczyszczoną z ludzkiego pierwiastka wirtuozerią. Dodam, że sekcja rytmiczna Mackiewicz-Ślefarski wybornie buduje fundament, solidną podbudowę dla całości.
Staroniewicz ma niezwykły dar odnajdywania tematów znakomitych, ale rzadko grywanych. Tym razem daje nam Walk Spirit, Talk Spirit nieodżałowanego McCoy Tynera. Piotr Iwicki
Niniejszy serwis www używa plików cookie by mógł poprawnie działać. Mamy nadzieję, że to nie kłopot. Pliki cookies nie przechowują danych osobowych. Ustawienia cookiesRozumiem
Polityka prywatności i cookies
Prywatność
Ta strona korzysta z plików cookie, aby poprawićsposób działania i przeglądania witryny. Pliki cookie sklasyfikowane jako niezbędne są przechowywane w przeglądarce, ponieważ fizycznie są niezbędne do działania podstawowych funkcji witryny. Używamy również plików cookie stron trzecich, które pomagają nam analizować i zrozumieć, w jaki sposób korzystasz z tej witryny. Te pliki cookie są przechowywane w przeglądarce tylko za Twoją zgodą. Możesz również zrezygnować z tych plików cookie ale rezygnacja z niektórych z tych plików może mieć wpływ na wygodę przeglądania.
Niezbędne pliki cookie są absolutnie niezbędne do prawidłowego funkcjonowania witryny. Ta kategoria obejmuje tylko pliki cookie, które zapewniają podstawowe funkcje i zabezpieczenia strony. Te pliki cookie nie przechowują żadnych danych osobowych.
Wszelkie pliki cookie, które mogą nie być szczególnie potrzebne do działania witryny i są wykorzystywane w szczególności do gromadzenia danych osobowych użytkowników za pośrednictwem analiz, reklam i innych treści osadzonych, są określane jako niepotrzebne pliki cookie. Wymagane jest uzyskanie zgody użytkownika przed uruchomieniem tych plików cookie w witrynie.
A’FreAK-aN Project – Live in Gdańsk
41,99zł
Wojciech Staroniewicz – saksofon tenorowy
Przemek Dyakowski – saksofon tenorowy
Darek Herbasz – saksofon barytonowy
Marcin Janek – saksofon sopranowy i tenorowy
Dominik Bukowski – wibrafon
Janusz Mackiewicz – gitara basowa
Roman Ślefarski – perkusja
Larry Okey Ugwu – afrykańskie instrumenty perkusyjne, flet prosty
Opis
Recenzja – Marta Ratajczak „Babskim uchem”
Wojtek Staroniewicz i jego kompani, swoim wehikułem zabierają nas do krainy powiewającej ciepłem i kurzem Afryki i nadmorską, bałtycka bryzą. Znakomity saksofonista od lat kontynuuje swój projekt, osadzony w rytmie Czarnego Lądu, zarówno strukturami harmonicznymi jak i metrycznymi, przy wtórze stosownej instrumentacji, zapraszający do intelektualnej zabawy w konwencje. Jego muzyka, to synergia stylów, zacieranie granic między tym co pojmujemy jako polski nurt europejskiego jazzu a tym, co sprawia, że mówimy, iż jazz wyszedł z Afryki z absolutną słusznością cytatu z Pharoaha Sandersa: „Our Roots began in Africa”.
Formuła takich tematów jak „Oyi” i „Ifunanya” to emanacja fascynacji lidera muzyką afrykańską. To melodyjność, wspaniale wpisująca każdy z tematów w rytmiczną ornamentykę. Najbardziej tutaj zachwyca, świetne rozpisanie ról na poszczególnych aktorów tego spektaklu, którzy wybornie realizują wizję reżysera. Nie do przecenienia jest empatia, która łączy dwóch speców saksofonu tenorowego – mowa o tandemie Stroniewicz-Dyakowski, którym w czteroosobowej sekcji dętej wtórują Janek i Herbasz. Ich gra ma naturalną, męską siłę, ma to coś co wryło się tak mocno w jazz w afrykańskich fraza Johna Coltrane’a. Nie ma tu ani jednej nuty mizdrzącej do słuchacza. Warto posłuchać Komedowskiej Crazy Girl aby zdać sobie sprawę ze wspólnego mianownika między tym co z okolic równika a tym co z naszej szerokości geograficznej – trójdzielności metrum.
Ważną rolę w tym wszystkim pełni wibrafon Dominika Bukowskiego. Im dłużej słucham tego grania, tym mniej mam wątpliwości – dlaczego wibrafon a nie marimba? Wibrafon to jednak technologia, drewno marimby powiewa lasem. Gdyby Staroniewicz chciał marimby, to zapewne takie zlecenie przekazałby Dominikowi. Bo jak znam naszego tenorzystę, zawsze cechował go dobór kompetencyjny, dopasowywał artystów do pomysłów. Stąd obecność Larry Okey Ugwu, który daje nam to coś, co Himilsbach nazywał wprowadzeniem elementu baśniowego do prozy życia. Chodzi o tę oczywistość i nieoczywistość jednocześnie. Pasję i autentyzm ponad wyczyszczoną z ludzkiego pierwiastka wirtuozerią. Dodam, że sekcja rytmiczna Mackiewicz-Ślefarski wybornie buduje fundament, solidną podbudowę dla całości.
Staroniewicz ma niezwykły dar odnajdywania tematów znakomitych, ale rzadko grywanych. Tym razem daje nam Walk Spirit, Talk Spirit nieodżałowanego McCoy Tynera.
Piotr Iwicki